Cóż to takiego ten Folktale Week?
Folktale = baśń ludowa, czyli przeciwieństwo dzisiejszych bajek dla grzecznych dzieci 🙂 W opowieściach, których słuchały nasze babcie trup słał się gęsto, kruki wydziobywały oczy złym siostrom Kopciuszka, a Diabeł urywał dziewczętom głowy w tańcu. Oczywiście baśnie ludowe to nie tylko makabra i opowieści mrożące krew w żyłach. To przede wszystkim: wprowadzenie dzieci w świat którym rządzą często bezlitosne zasady; piękne działające na wyobraźnię opowieści oraz historie pięknie pokazujące folklor i tradycje miejsc w których się dzieją. Nie ukrywam jednak, że uwielbiam opowieści z dreszczykiem (dlaczego? o tym przeczytasz w poście Straszne opowieści), które idealnie wpasowują się w mgliste listopadowe wieczory.
Podobnie myślała grupa ilustratorek, która stworzyła to wyzwanie. Miało ono miejsce od 12 do 18 listopada i odbywało się na Instagramie. Każdego dnia należało stworzyć jedną ilustrację nawiązującą do bajek ludowych, związaną z jednym z siedmiu podanych wcześniej tematów (po jednym na każdy dzień wyzwania). Można też było puścić wodze fantazji i tworzyć bez żadnych ograniczeń. Wystarczyło opatrzyć swój post hashatagami #folktaleweek i #folktaleweek2018 by wziąć udział.
Kolejne wyzwanie? Nie mam siły!
Po 31 dniach z ilustracjami na Inktober (31 ilustracji tuszem w październiku (o moim możesz przeczytać w poście Inktober 2018) , po odbywającym się w listopadzie Huevembrze (każdego dnia listopada ilustracja w innym odcieniu z zaproponowanej wcześniej palety barw) można mieć szczerze dosyć wszelkich wyzwań i być wyrysowanym do cna.
Dlaczego zdecydowałam się na wzięcie udziału w Folk Tale Week? Oto garść powodów:
- jak już zaznaczyłam: uwielbiam baśnie ludowe
- powyższe wyzwania trwają po 30 dni, to bardzo trudne narysować ilustrację każdego dnia, jednocześnie pracując w pełnym wymiarze godzin, w tym przypadku całe wydarzenie trwa tylko 7 dni. Nadal trudno, ale jak się przekonałam – do zrobienia!
- moje doświadczenie z wyzwaniami (Inktober, Draw this in your style) mówi, że udział bardzo dobrze wpływa na wzrost liczby obserwujących i choć liczby to tylko liczby, wzrost zawsze cieszy 😉 Nie tylko mi powiększyła się liczba obserwujących, ale sama trafiłam na mnóstwo wspaniałych artystów których nie znałam wcześniej i których będę podglądać!
- samo wyzwanie nie ma jeszcze tak ogromnej rzeszy uczestników jak np. Inktober czy Mermay, co sprawia, że nasze ilustracje nie giną w potopie innych prac w ciągu kilku minut.
- to okazja do odświeżenia i przybliżenia swoich ulubionych baśni innym
- niezwykle ciekawe jest jak z tematem dnia radzą sobie różni rysownicy, profesjonaliści i amatorzy, jakie niesamowite pomysły mają, jakich różnorodnych technik używają
- największą radością było dla mnie czytanie opisów, w których twórcy często zawierali opowieści do których nawiązują ich ilustracje. Mimo że roiło się od Czerwonych Kapturków, baśni braci Grimm, trafiałam na opowieści z Japonii, Indonezji, Wielkiej Brytanii, Norwegii – słowem, z całego świata i cieszyłam się nimi jak… dziecko 😀
Pokażę Ci bajkę…
Udało się -wykonałam wszystkie 7 ilustracji! Nie było to łatwe, ale niezwykle satysfakcjonujące! Sięgałam głównie po polskie baśnie ludowe i legendy (choć nie tylko), opowieści , które wywarły na mnie wrażenie, kiedy usłyszałam je pierwszy raz jako dziecko. Wielką pomocą przy wyborze okazała się odkryta, jakiś czas temu, strona Polska Bajka Ludowa – niezwykle bogate kompendium wiedzy o opowieściach z wielu regionów Polski. Jeśli pociąga Cię ta tematyka, znajdziesz tam mnóstwo interesujących opracowań i tekstów. Naprawdę warto zajrzeć!
Folktalowy (zmyślam słowa, a czemu by nie!) tydzień był trudny w pracy, dlatego choć z początku nastawiałam się na malowanie akwarelami, wszystkie ilustracje ostatecznie powstały na iPadzie Pro 2017 w Adobe Sketch (głównie) i Procreate (dopracowanie). Mimo to starałam się zachować w nich duch ilustracji tradycyjnych. Czy mi się to udało? Daj znać!
Oto co zmalowałam…
Opowiadam o tym na szybko (jak karabin maszynowy) w filmiku na Youtube i nieco obszerniej poniżej.
1. Las
Kwiat Paproci
Wiele baśni ludowych ma swoje miejsce w lesie. To magiczne miejsce pełne nieznanych ścieżek, cienistych polan idealnych, by dać schronienie gromadzie niestworzonych stworzeń wywodzących się z różnych mitologii. W polskich lasach natknąć się można na Licha, Dziadków Borowych, Leszych lub krasnoludki. A to nawet nie początek długiej listy niestworzonych stworzeń 😉
Tylko jeden raz w roku, w najkrótszą noc świętojańską (choć niektóre źródła twierdzą, że również w Wigilię – co jest dla mnie nowością) ukazuje się pośród leśnych paproci magiczny kwiat. Temu, kto go odnajdzie przyniesie pieniądze, bogactwo i niesamowite szczęście.
Nie byłabym sobą gdybym nie przemyciła do ilustracji pierwiastka kobiecego. I oto jest: leśna dziewuszka – Kwiat Paproci 🙂
Fakt że zdaje się kwitnąć w najlepsze w środku dnia zamiast nocą, pomińmy milczeniem…
2. Magia
Baśń o Dwunastu Miesiącach
Tym razem sięgnęłam po baśń rosyjską. Pamiętam ją jeszcze z dzieciństwa. Macocha wysyła pasierbicę do lasu, by pozbyć się jej skutecznie, lecz bez użycia siły, mniemając że brudną robotę załatwi mroźna, grudniowa noc. Tymczasem biedna sierotka napotyka w środku lasu ognisko, a przy nim dwunastu niezwykłych braci. Każdy z nich ma dla niej inny dar. Od Czerwca dostaje poziomki! Poziomki czerwieniące się pośród śniegu wydawały mi się wtedy magią czystej wody! Przypominam, że dorastałam w latach 80-tych i poziomki w zimie nie były dostępne w marketach. Z prostego powodu – marketów nie było 🙂 Nie było też pomarańczy i bananów, ani czekolady. Łatwiej wymienić co było – ocet był. Tyle pamiętam. Na szczęście szybko przyszły lata 90 i magia pełnych półek sklepowych, klocków lego, lalek Barbie i poziomek w środku zimy… które okazały się nie mieć nic wspólnego z tymi letnimi poza wyglądem.
3. Czarownica
Czarownica znad Bełdan
Inspiracja zaczerpnięta z baśni z przepięknego zbioru „U Złotego Źródła” z niepokojącymi ilustracjami Zbigniewa Rychlickiego. Opowieść o brzydkiej Annie, która dostaje w darze od złośliwej czarownicy korale. Czerwone niczym wino, jakże by inaczej. Dzięki nim staje się pięknością o której rękę ubiegają się najlepsze szychy we wsi. Anna nie wiedząc którego by tu wybrać radzi się wiedźmy. Ta z właściwą sobie wrednością radzi: zrzuć korale i zobacz, który kocha cię jaka jesteś naprawdę! Naiwna Anna odrzuca korale (wpadają do jeziora) i.. któż by się spodziewał!… nikt jej nie chce. Wskakuje po korale lecz już nie wydostanie się z jeziora. Ostatecznie zostaje żoną Króla Bełdan, w sumie niezłą partię robi jak na swe niskie pochodzenie, ale nie docenia tego i ryczy po nocach. Wtedy mieszkańcy Mazur mówią: słyszysz? To płacze czarownica znad Bełdan…
Bardzo mi się ta baśń podobała, mimo braku szczęśliwego końca. A może właśnie z tego powodu?
Myślę, że wtedy właśnie odkryłam że najbardziej się opłaca być jednak czarownicą niż naiwną bohaterką co się sama prosi o kłopoty 😉
A na marginesie: czego uczy ta opowieść? Na pewno nie tego, że warto być sobą… Swoją drogą mam gdzieś w szafie takie czerwone korale… kusi mnie żeby założyć!
4. Duch
Dziady
Duchy to najulubieńszy z ulubionych tematów. Poltergeisty, nieszczęśliwe dusze, nawiedzenia i wszelkie inne mary – biorę w każdych ilościach – pod warunkiem ze są fikcją 😉
Zamiast odwoływać się do konkretnej historii, na warsztat wjechał nasz „dziadowski” zwyczaj, związany z wigilią dnia Wszystkich Zmarłych i zapalaniem zniczy na ich grobie na znak naszej pamięci.
Ta znudzona duszyczka miała pecha być pochowana na uboczu. Straszna nuda, nie ma do kogo gęby otworzyć. Nie to co na cmentarzu miejskim.
5. Owad
Pani Zamieć
Tym razem sięgnęłam po braci Grimm, a przynajmniej takie źródło ma bajka, którą pamiętam z dzieciństwa jako „Dwie Dorotki”. Bardzo ją lubiłam, choć ciężko mi się było pogodzić, że ta zła z dwóch dziewcząt zawsze była starsza. Sama jestem starszą siostrą i choć wiele mam na sumieniu, to ciężko mi pogodzić się z tą jawną niesprawiedliwością 🙂
Młodsza siostra za dobrą służbę u Pani Zamieci wynagrodzona została wydalaniem klejnotów przez otwór gębowy. Starsza, ta leniwa (a może po prostu miała lepsze pomysły na to co robić ze swoim czasem niż sprzątanie i trzepanie pierzyn? Ja bym miała!) wypuszczała zaś na świat robale, gady i inne owady, ile razy chciała się odezwać. Taka to nagroda za samodzielne myślenie i asertywne zarządzanie swoim czasem 😉
6. Lustro
Lustro Twardowskiego
Na tę legendę natknęłam się pierwszy raz szukając pomysłu na ilustrację do lustrzanego tematu. Co za historia!
Jan Twardowski, magik i alchemik na usługach króla Zygmunta II Augusta Jagiellończyk,a przedstawia królowi zaczarowane zwierciadło. Król pogrążony po stracie żony, osławionej Barbary Radziwiłłówny, ma w nim zobaczyć postać swej małżonki. Dramatyzmu całości dodaje fakt (choć raczej naciągany), że Barbara została otruta przez matkę królewską – Bonę Sforzę.
Najciekawsze, że lustro istnieje naprawdę! Jest przechowywane w Węgrowie. Ma prostokątny kształt i pęknięte jest na trzy części. Na temat samego pęknięcia krąży kilka różnych legend. Cieszę się bardzo ze trafiłam na ten temat!
7. Zwierzę
Pan Twardowski
Idąc za ciosem przyjrzałam się bliżej postaci imć Twardowskiego. Jego magiczny kurak na którym w mgnieniu oka przemierzał odległości pomiędzy miastami i wsiami Rzeczpospolitej wydał mi się idealny do ostatniego tematu. Ciekawe kto po nim sprzątał…?
Wnioski
To zdecydowanie moje ulubione wyzwanie artystyczne, jak do tej pory, i mam nadzieję, że powtórzy się w przyszłym roku! Sam udział, wyszukiwanie baśni, malowanie, przeglądanie prac innych, wybieranie i pokazywanie swoich ulubionych interpretacji w Insta Stories, wymiana komentarzy i ożywione dyskusje pod postami – to był tydzień świetnej zabawy. Choć na dłuższą metę – bardzo wyczerpującej.
Czy Folk Tale Week byłby także fajnym wyzwaniem dla Ciebie? Skusisz się na udział w przyszłym roku? Jakie baśnie znalazłyby się w Twoich ilustracjach?
Znasz inne ciekawe wyzwania na które warto zwrócić uwagę?
Sama mam jeszcze chrapkę na Childhood Week , który odbywa się 1-7 grudnia 2018 r. Formuła 7 dniowa jest zdecydowanie bardziej przyjazna niż wyzwania miesięczne 🙂
A teraz wracam do rzeczywistości. czasem trzeba 😉