Otwieram swój kufer z inspiracjami…
do którego wrzucam wszystkie intrygujące wydarzenia, rzeczy, wspomnienia i odczucia. Wszystko co sprawia, że chwytam za kartkę, kredkę, pędzelek lub tablet graficzny (w zależności od tego co pod ręką) i spędzam godziny na malowaniu, rysowaniu i dumaniu.
Dziś sięgam prawie na samo dno skrzyni, bo aż do dzieciństwa. Właśnie wtedy, słuchając strasznych opowieści po raz pierwszy odkryłam, jak wprawiają w ruch wyobraźnię.
Straszne opowieści – nieskończone źródło inspiracji
Również dziś nic tak bardzo nie pobudza mojej wyobraźni, jak straszne historie. Im bardziej się boję, tym bardziej ciekawa jestem dalszego ciągu historii. W międzyczasie produkuję w myślach tysiące wersji zakończeń.
Nie mam na myśli krwawych masakr teksańską piłą mechaniczną, czy bolesnych historii, które wydarzyły się naprawdę, choć brzmią raczej jak nieprawdopodobne koszmary. Zdecydowanie lepiej czuję się poruszając po tajemniczych ścieżkach baśni, mitów i legend. Najbardziej inspirujące wydają mi się opowieści, które niosą ze sobą duży ładunek emocjonalny. Im silniejsze, tym silniej potrafią zainspirować. Strach zaś jest jedną z najsilniej odczuwanych przez ludzi emocji.
Naturalnie lubię tylko ten nieprawdziwy, zmyślony, ten który tak łatwo oswoić i bezpiecznie odłożyć na półkę razem z czytaną opowieścią.
Opowieści niesamowite
Jako dziecko słuchałam ludowych bajek z wielkim entuzjazmem, ciągle prosząc o jeszcze. A do bajek miałam szczęście, bo moja Babcia znała ich dużo. Żadne tam dyrdymały o słodkich księżniczkach i jednorożcach, ale twarde baśniowe życie w którym trup ścielił się gęsto, a za głupotę niejednokrotnie trzeba było zapłacić najwyższą karę…
Z otwartą buzią słuchałam o:
- królewnie – strzydze która nocą wychodziła z krypty kościoła i żerowała na kim popadnie, a wszystko w mrocznej nawie oświetlonego księżycem kościoła
- diable, który tańcował z niemądrą dziewczyną, tak długo aż urwał jej głowę,
- Sinobrodym i jego komnacie z głowami ciekawskich żon.
- Utopcu który wciągał nieposłuszne dziewczęta pod wodę na wieki
- Brzydkiej Joannie, którą czarownica uwięziła na dnie jeziora Bełdany
- bohaterach baśni braci Grimm w nieocenzurowanej wersji
W trzech słowach: horror, terror i rabarbar!
Ale jakże się tego słuchało!
Wspomnę jeszcze o kołysance o królu, paziu i królewnie, których zjedli kolejno: pies, kot i myszka. I wcale nie pocieszał mnie fakt, że wysoko urodzone towarzystwo było z marcepanu…
A także o podstępnej Iskierce, która wcisnęła Wojtusiowi kit – obiecała długa bajkę, a zamiast tego poczęstowała dziecię nudnymi banialukami, bez żadnej akcji logiki. Na koniec perfidnie zgasła.
Jakże smutny i zawiedziony musiał czuć się Wojtuś i jakże ja to sobie potrafiłam wyobrazić jako 3latek!
Bardzo lubiłam bajki Andersena (te czytałam już sama). Nie da się ukryć, że jego bohaterowie często kończyli marnie – a to zamarzając na śmierć podczas nocy wigilijnej lub zamieniając się w morską pianę (ulubiona Mała Syrenka – do dziś nie umiem wybaczyć Disneyowi tego co zrobił z tą historią… choć jednocześnie godzinami malowałam Arielkę.
Czy straszne bajki są dla dzieci?
Nie wiem jakie dziś stanowisko zajmują psychologowie w sprawie czytania/opowiadania pociechom tego typu historii. Słyszałam już różne opinie:
- nie czytać! po co dzieci mają bać się nocą i zapoznawać z okrucieństwami świata tak wcześnie? Dzieciństwo powinno być wesołe i beztroskie, a dzieci muszą czuć się bezpieczne, żeby prawidłowo się rozwijać;
- czytać! Świat nie jest lukrowanym tortem i dzieci nie powinny wzrastać w takim mniemaniu. Należy je zapoznawać z czyhającymi niebezpieczeństwami i uczyć jak im zapobiegać,
Każda z tych opinii ma swoje racje. Jak straszne opowieści wpływają na rozwój dzieci? Tego nie wiem.
Jestem pewna że na wyobraźnię wpływają w dużym stopniu. Do dziś wskakuję do łóżka na tyle szybko, by nic spod niego nie chwyciło mnie za nogę. Nawet dokładnie potrafię wyobrazić sobie tę chudą rękę z długimi silnymi palcami o ostro zakończonych paznokciach…
Nie patrzę zbyt długo w lustro, by nie zobaczyć odbicia kogoś, kogo wcale nie ma.
To jakiś rodzaj gry, którą toczę ze swoim umysłem. Zapewnia więcej emocji, pobudza wyobraźnię i… bardzo dobrze przelewa się na papier!
Dlatego w moich ilustracjach przewijają się tak często:
- zjawy,
- nieszczęśliwe dusze,
- niepokojące dziwadła,
- korowody mitologicznych postaci, najczęściej tych o niecnych zamiarach
- niebezpieczne nieumarlaki
- nawiedzone dziewczynki, które widzą więcej niż to przewidziały książki od fizyki
Cały ten korowód najtłumniej zaludnia moje myśli w końcówce jesieni. Za oknem wyje wiatr (“…jakby się ktoś powiesił”), deszcz nakrapia w parapet nerwowo, a w ciepłym domku, przy migotliwym świetle ognia z żeliwnej kozy, tak dobrze czyta się lub słucha historii z dreszczykiem!
Tak właśnie na wsiach spędzało się ciemne listopadowe wieczory, przed pojawieniem się telewizji. W obejściu nie było już wiele do roboty, a wyobraźnia hulała razem z wiatrem po szarych, gołych polach. Już na samą myśl o tych wszystkich opowieściach: o lichu ciągnącym wędrowców na manowce, o pijaku, który zobaczył zjawę i już nigdy potem nie tknął alkoholu lub o nawiedzonych młynach, aż chce się usiąść do malowania!
Właśnie dlatego strasznie opowieści to nr 1 na mojej liście inspiracji, zaś wszystkie zamieszczone ilustracje są tego dowodem.
Lubisz się bać?
Czy podobnie jak mnie fascynują cię takie historie, a może na sam dźwięk słowa “straszny” zatykasz uszy? Jakie straszne historie wywarły największy wpływ na Twoją wyobraźnię? Podziel się nimi ze mną, ja tak chętnie posłucham!