Spoiler: jeśli podejrzewasz, że tytuł jest przewrotny – masz rację!
I have a dream
Znasz takie osoby, które pod wpływem szalonej chwili są skłonne kupić zestaw garnków do gotowania na parze, choć nie lubią gotować? To nie ja.
Nie lubię wydawać pieniędzy. W sprawach finansowych jestem rozsądna do granic rozsądku i każdy większy wydatek przemyślę 50 razy, wypiszę listę “za i przeciw” i długo będę medytować zanim się zdecyduję na zakup.
O mobilnym urządzeniu do malowania marzyłam od lat. Od kiedy pierwszy raz zobaczyłam taki tablet w filmie “A world without thieves” (facet szkicuje podejrzanego w pociągu). Zapałałam do niego żądzą nieujarzmioną (do tabletu do rysowania, nie do faceta). Moje pragnienie przez lata oblewało niestety egzamin rozsądku finansowego na pytaniu: czy takie urządzenie jest mi niezbędne? Albo chociaż bardzo potrzebne?
Nie było.
Pracuję jako ilustrator wykorzystując techniki komputerowe (komputer + tablet graficzny) i tradycyjne (akwarele, gwasze, kredki, pastele). Choć moja praca umożliwia mi podróżowanie, zew przygody odzywa się we mnie rzadko. Na dodatek nie lubię pracować na wyjazdach ( jak odpoczynek, to odpoczynek!).
Obracając z każdej strony pytanie, czy mobilne urządzenie do rysowania jest mi potrzebne, czarno na białym wychodziło, że byłoby tylko zachcianką i drogą zabawką. Dlatego trzymałam tę zachciankę zakneblowaną w szufladzie, wzdychając cicho do księżyca w deszczowe noce…
Oszukując siebie
Rozsądek jest nieubłagany, ale można go oszukać 😉 Nie stawiałby się tak, gdybym na taki tablet zasłużyła jakimś chwalebnym wyczynem! Za coś takiego należałby mi się prezent. Przyciśnięty do muru rozsądek przyznał, że i owszem. Nie spodziewał się, że szansa jest tuż za rogiem…
Jako, że nie nadarzyła się okazja, by wyratować ośmioosobową rodzinę z płonącego budynku, za wyczyn uznałam niezwykle czasożerne i wyczerpujące zlecenie, które wykopało mnie za nawias życia na kilka miesięcy i wycisnęło jak ścierkę. Po takim maratonie nie było wątpliwości, że należy mi się nagroda! Pieniądze odłożyłam, wystarczyło tylko wybrać…
Po miesiącu oglądania recenzji, rankingów, porównań o stawkę walczyły iPad Pro 2017 (iPad 2018 jest tańszą i nieco odchudzona wersją, ale mi zależało na bardziej zaawansowanym tablecie) oraz Microsoft Surface Pro. Szły łeb w łeb.
iPad Pro vs Microsoft Surface
Jakie były moje oczekiwania:
- odcięcie się od komputera i możliwość pracy na dworze (tak ciężko siedzieć w ciemnej pracowni, gdy na zewnątrz szaleje lato!)
- łatwość rysowania w każdym miejscu i czasie (na kanapie, w samochodzie, w łóżku, na hamaku i na plaży)
- bardziej tradycyjne odczucia podczas rysowania, brak opóźnienia kreski etc
iPad Pro
- to tablet z IOS oznacza to, że działają na nim jedynie aplikacje, nie programy = brak pełnych wersji programów graficznych, aplikacje Adobe są odchudzone z bardzo wielu potrzebnych funkcji
- wielkość ekranu 12.9 cala lub 10.5 - oba warianty wygodne do rysowania (10.5 wcale nie jest taki mały, jak mi się zdawało)
- ekran radzi sobie lepiej na zewnątrz, choć rysowanie w pełnym słońcu jest dalekie od komfortu - zdecydowanie lepiej w cieniu
- bateria trzyma około 4h w pełnym słońcu i niemal cały dzień przy pracy we wnętrzu
- bateria Apple Pen - można ładować przy użyciu kabla lub bezpośrednio z iPada (niezwykle dziwaczny to sposób, ale bardzo przydatny, gdy piórko rozładowuje się poza domem) , naładowany Apple Pen starcza na dzień rysowania z kawałkiem. Bardzo nie lubię baterii do wymieniania, ale wymienianie ich raz na rok, jak w przypadku Surface Pen wydaje mi się lepszym wyjściem
- Apple Pen - właśnie dzięki brakowi wymienialnej baterii jest lekki i wygodny w użytkowaniu jak ołówek! Czyli cos za coś.
- rysuje się bajecznie. To po prostu jest to
- Urządzenie podczas pracy we wnętrzu lub w cieniu nie nagrzewa się, choć bywa ciepłe jeśli pracuję w pełnym słońcu
- nawet wariant z większym ekranem (12.9) + Apple Pen to koszt 5100, a więc sporo niższy
Microsoft Surface Pro
- to komputer w postaci tabletu ( System Windows 10), możliwość pracy na wszystkich programach Adobe - to wielka zaleta! Mogłabym być całkowicie niezależna od komputera. Nie tylko rysować, ale i tworzyć animacje z każdego miejsca na świecie
- wielkość ekranu 12.3 cala - nieco mniejszy niż zeszyt A4 wygodny do rysowania
- ekran nie sprawdza się tak dobrze na dworze, praca w słoneczny dzień bardzo trudna
- bardzo dobra bateria (duże znaczenie przy pracy poza domem/biurem)
- pióro ładuje się mniej-więcej raz na rok ( wymiana paluszków baterii)
- Surface Pen- podobny gabarytami do piórka Wacoma, więc jestem przyzwyczajona, nie jest ciężki, ale jest cięższy i grubszy niż ołówek
- naprawdę świetnie się na nim rysuje, lagi (opóźnienie kreski względem pociągnięcia piórkiem) piórka niemal niezauważalne
- lekki, choć cięższy niż iPad
- szybko się nagrzewa przy intensywnym użytkowaniu
-
dostępny w różnych wariantach, minimalny model, który by mi odpowiadał to koszt ponad 8000 zł
(Intel Core 7, 8 GB RAM, pojemność dysku SSD 256 GB za 7 896 zł + Surface Pen 439 zł_
Ładowanie Apple Pencil – wygląda niepokojąco, Boję się, że zgubię zatyczkę i nie ma się co oszukiwać, na pewno zgubię…Żyje w ciągłym strachu. Podobno silikonowe nakładki na zatyczkę rozwiązują problem. Jest nadzieja – do sprawdzenia!
Po pierwszym podsumowaniu skłaniałam się ku Microsoft Surface Pro (pełnia możliwości pakietu Adobe!). Jednak starym zwyczajem odłożyłam decyzję w czasie, do momentu możliwości przetestowania obu urządzeń.
Ostatnie starcie
Potem przyszła pora na przetestowanie iPada. Dla jasności – nie jestem fanką Apple. Choć miałam okazję pracować na Macu, nie powalił mnie na kolana, ale pracowało mi się na nim dobrze. Opowieści o profesjonalnych grafikach używających li i jedynie sprzętu z nadżartym jabłkiem w logo wkładam między bajki (tuż obok Królewny Śnieżki). Do ochów i achów nad iPadem podchodziłam bardzo sceptycznie… dopóki nie chwyciłam w rękę Apple Pencil i nie odpaliłam Procreate (aplikacja graficzna). Surface Pen działał świetnie, ale Apple Pencil, to było to!
Oszukując siebie oszukującą siebie
Po kilku-dziesięciominutowej zabawie z urządzeniem z ciężkim westchnieniem opuściłam sklep. W końcu jestem poukładaną sknerą, która przy zakupach nie kieruje się uczuciami. Całą sprawę należało jeszcze raz przeanalizować…
Zdążyłam wejść do kawiarni, zamówić cappuccino i zapaść się w skórzanym fotelu, gdy właśnie tam dopadła mnie pewność:
Jeśli nie zdecyduję się na zakup tu i teraz, znajdę tysiąc pięćset powodów, by ten zakup odłożyć.
Cappuccino zostało więc nienaruszone przy stole, a ja urządziłam bieg z powrotem do iStore (poważnie…) Kawa nie zdążyła wystygnąć, gdy wróciłam z iPadem Pro 2017 12.9 cala. Paradoksalnie zadowolona jakbym wygrała w totka, choć przecież lżejsza o 5100 zł. To się nazywa kupowanie emocjami!
Po miesiącu użytkowania stwierdzam z całą stanowczością, że żałuję!!!
ŻAŁUJĘ, ŻE NIE KUPIŁAM GO WCZEŚNIEJ!
Rozsądek bywa lipnym doradcą!
Dlaczego iPad Pro
Bezapelacyjnie podbił mnie Apple Pen. Po prostu. W połączeniu z Procreate to niesamowity tandem. Sam Procreate, mimo, że nie tak zaawansowany jak PS – jest wspaniałym programem do rysowania (kosztuje ok 59 zł – śmieszne pieniądze za tak świetną aplikację!). Bez dwóch zdań – wkrótce powstanie osobny post o Procreate, a także o innych, darmowych aplikacjach do rysowania, które molestuję po nocach.
Ilustracja stworzona w samochodzie na trasie Łowicz – Łódź (trasa ma wielkie znaczenie 😉
Bardziej niż na przenośnym komputerze zależało mi na urządzeniu, które będę wykorzystywać dla przyjemności i przy okazji da się na nim popracować. Nie było dla mnie priorytetem całkowite przeniesienie się z pracą na urządzenie, tak jak byłoby to możliwe w przypadku Surface Pro.
Cenowo iPad wychodzi sporo taniej niż interesujący mnie wariant Microsoft Surface Pro, który i tak mógłby mieć problemy z pracą nad większymi plikami w Photoshopie, czy renderowaniem wideo. Te punkty zdecydowały, że szkic tego posta napisałam ręcznie właśnie na iPadzie.
Za droga zabawka?
iPad nie okazał się zabawką. Wykorzystuję go w pracy codziennie. Tworzę ilustracje najcześciej w Procreate i tylko ostatnie korekty wykonuję z poziomu komputera. Mogę powiedzieć śmiało, że był to bardzo udany zakup. Rozumiem, że trudniej się na niego zdecydować, jeśli nie wykorzystujesz go do pracy (zawsze łatwiej nam wydać pieniądze na rzeczy z nią związane…)
Nawet mniejszy iPad Pro to nadal duży koszt (3199 + Apple Pencil 429 zł). Jeśli jest poza Twoim zasięgiem, może warto zwrócić uwagę na mniejszy (9,7 cala) wypuszczony w tym roku iPad 2018? Jest reklamowany jako najtańszy tablet Apple i działa z Apple Pen, więc będzie dobrą alternatywą dla droższych odpowiedników. Może nie sprawdzi się jako narzędzie do pracy ilustratora (choć kto wie? Nie testowałam), ale na pewno będzie świetnym szkicownikiem. Można także poczekać na premierę nowego iPada Pro zapowiadaną na wrzesień 2018 i liczyć na zjazd cenowy zeszłorocznych modelów.
Jak się sprawuje iPad Pro 2017?
Jakie są zalety i wady z punktu widzenia użytkownika i ilustratora?
Jakie aplikacje uważam za najfajniejsze? Co mnie kompletnie zaskoczyło i powaliło na kolana?
Co mnie naprawdę wkurza?
O tym przeczytasz w kolejnym poście z serii przygody Kamili w Krainie Jabłoni. Chyba, że nie przeczytasz… i po prostu obejrzysz wkrótce na YouTube. Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o tablecie i sposobie w jaki go używam (nie tylko do pracy!) – zostaw pytania w komentarzu!