Generalnie lubię zimę. Najbardziej tę mroźną i śnieżną, bo ukrywa miłosiernie wszelkie niedoskonałości świata. W szarości i bieli gubią się pstrokatości i dysonanse.

Tą deszczową i mglistą też nie gardzę. Nie m nic przyjemniejszego niż długie, ciemne wieczory spędzone na malowaniu i czytaniu (szkoda, ze nie da się jednocześnie! Na szczęście sa audiobooki!) . Trwam sobie w tej melancholijnej kreatywności i wcale mi nie spieszno do wiosennych porządków.
Zimowa Królewna rusza w drogę
Ale w tym roku wystarczyło, ze słonko bystrzej spojrzało pod koniec lutego lub w marcu, a już spakowałam walizki Zimowej Królewnie i wystawiłam za próg bez pardonu. Proszę spojrzeć jaką ma zdziwioną minę! Zupełnie się tego nie spodziewała, bidulka!

Fajnie było wrócić do gwaszy i daaawno nieruszanych pasteli olejnych. To bardzo zgrany duet. Chropowata tekstura, jaką tworzą pastele niezwykle mi się podoba a ich specyficzny zapach, przenosi mnie do czasów, kiedy używałam ich ostatnio (w liceum!) ! Mam nadzieję, ze będą w użyciu częściej! O gwaszach pisałam już wcześniej. wychwalając ich zalety. To moja druga ulubiona technika po akwarelach.


Wraz z Zimową Królewną najchętniej wykopałabym za próg Instagrama. Zrobiłam sobie miesięczną przerwę i strasznie nie chce mi się wracać. Z wielu powodów, o których jeszcze może napiszę. Tylko czy w dzisiejszych czasach freelancer może sobie pozwolić na odcięcie od social mediów? Nie wiem, czy mam odwagę to sprawdzić.